0
Godlik 26 października 2019 20:18
15_06.JPG



15_07.JPG



15_08.JPG



15_09.JPG



15_10.JPG



15_11.JPG



15_12.JPG



15_13.JPG



15_14.JPG



15_15.JPG



15_16.JPG



15_17.JPG



15_18.JPG



15_19.JPG



15_20.JPG



15_21.JPG



15_22.JPG

Wypadałoby zakończyć relację. No to lecimy.

DZIEŃ16 i 17

Tego dnia dotarliśmy z powrotem do LA. Ale wcześniej spędziliśmy pół dnia na przedmieściach w outlecie (no w końcu trzeba było zrobić jakieś zakupy...), którego powierzchnią można by obdzielić ze trzy miasteczka. No trochę nam zeszło...
Wieczorem dotarliśmy do Beverly Hills. Tak, wymyśliliśmy sobie że znajdziemy hotel właśnie tam. Niestety to nie był dobry pomysł. Wieczorem ta okolica jest wymarła. Nie ma nikogo. Żadnych knajp, tylko puste witryny luksusowych sklepów. Na szczęście nasz hotel był przytulny i w miarę tani. A, i co mega ważne, miał dostęp do parkingu w hotelu obok. Więc zaparkowałem swoje bida-Volvo na minus 3. Przykład tego jak wyglądał parking hotelowy na minus 1 widać na jednym ze zdjęć.
A skoro nie było co robić na dzielni, wskoczyliśmy w Ubera (i tu szok - naprawdę tanio, prawie tak jak w Wawie) i pojechaliśmy do 'centrum'. I w tym momencie chciałbym podziękować wszystkim, którzy przestrzegali mnie, żeby nie spędzać w LA zbyt dużo czasu. Dzięki! O kurde, jaka to porażka. Jak ja się cieszę, że spędziliśmy tam tylko jedną noc. Jak te kino i ta telewizja kłamie... A ta cała 'Aleja gwiazd'... Generalnie wyobraźcie sobie średniej wielkości ulicę, wzdłuż której ulokowane są sklepiki z badziewiem, kebaby, podrzędne bary, itp. Taka Ustka, albo inny nadmorski syf. Ale uwaga! Na to nałóżcie sobie brud, pełno ćpunów i bezdomnych którzy już wczesnym wieczorem zaczynają się rozkładać na chodnikach. Na chodnikach ze 'słynnymi' gwiazdami. Masakra... Jedyny budynek, który się wyróżnia to kościół(?) scjentologów. A wokół niego pełno naganiaczy, którzy zapraszają na jakiś darmowy film.
Poszliśmy więc tylko po krótkim spacerze na browar i zmyliśmy się szybko do hotelu.
Rano Beverly Hills jest równie puste jak wieczorem. Jedyna różnica jest taka, że kolorowi Amerykanie sprzątają każdy zakamarek, łącznie z szorowaniem okiennych fug (poważnie!). Do tego rozwieszanie towaru i przygotowanie sklepów do otwarcia. Zjedliśmy śniadanko (super hiper zdrowe, fancy, dietetyczne, aj waj... drogie...) i zawinęliśmy się dalej. W końcu trzeba było zobaczyć ten słynny napis. Żeby do niego dotrzeć, trzeba jechać pod górę, a potem się jeszcze sporo wspinać. Nie chciało nam się, więc pojechaliśmy do Griffith Observatory i podziwialiśmy go stamtąd. Łącznie z panoramą LA, umazaną we wszechobecnym smogu (przy okazji, jeżeli ktoś narzeka na korki, powinien pojechać tam - miasto samochodów i wiecznych korków na autostradach - dojazd gdziekolwiek liczy się w minutach/godzinach a nie w milach/kilometrach).
Na koniec odwiedziliśmy jeszcze słynną Venice Beach (szału nie ma), pojechaliśmy oddać furę i zwinęliśmy się na lotnisko.


15_01.jpg



15_02.jpg



15_03.jpg



15_04.jpg



15_05.jpg



15_06.jpg



15_07.jpg



15_08.jpg



15_09.jpg



15_10.jpg



15_11.jpg



15_12.jpg



15_13.jpg



15_14.jpg



15_15.jpg



15_16.jpg



Podsumowanie? Krótkie. Uwielbiam ten kraj, bardzo lubię tam jeździć. A na pytanie co mi się tam najbardziej podoba, zawsze odpowiadam - ludzie. No są jacyś tacy... zupełnie inni od tych, których znamy i spotykamy na co dzień. Otwarci, uśmiechnięci, pomocni. Może to na pokaz, może taka mentalność, wychowanie, nie wiem. No ale mi się bardzo podoba.
A sam Zachód USA jest fenomenalny. A im dalej od większych miast, tym lepiej. Przepiękne krajobrazy, ogromne przestrzenie. Na pewno nie zapomnę tego do końca życia.
Wiem, że niektórzy podają tutaj podsumowanie kosztów. Jeżeli będziecie chcieli, mogę spróbować to jakoś podsumować.

Maciek

PS. Długo nie wytrzymaliśmy i już po kilkunastu miesiącach wróciliśmy do USA. Tym razem od Florydy, poprzez Luizjanę, Missisipi, Tennessee, Kentucky, Indianę, do Illinois. Chyba trzeba to spisać :)

Dodaj Komentarz

Komentarze (7)

tropikey 29 października 2019 22:14 Odpowiedz
Nigdy bym się nie spodziewał, że Andy Warhol tak się dobrze zgra z Biedrą :DChoć na gondoli wyglądałoby to jeszcze lepiej.Świetna relacja! Mogę zapytać (bo albo nie ma o tym mowy, albo ślepy już całkiem jestem), w jakim miesiącu tam byliście? Wysłane z mojego CLT-L29 przy użyciu Tapatalka
godlik 29 października 2019 22:20 Odpowiedz
tropikey napisał:Nigdy bym się nie spodziewał, że Andy Warhol tak się dobrze zgra z Biedrą :DChoć na gondoli wyglądałoby to jeszcze lepiej.Świetna relacja! Mogę zapytać (bo albo nie ma o tym mowy, albo ślepy już całkiem jestem), w jakim miesiącu tam byliście? Wysłane z mojego CLT-L29 przy użyciu TapatalkaDziękuję.Kwiecień/Maj (dokładnie: 15/04 - 2/05) Wysłane z mojego SM-G930F przy użyciu Tapatalka
pietrucha 31 października 2019 00:22 Odpowiedz
Fenomenalne zdjęcia :) Super, że zeszliście w dół Canyon de Chelly, i że w ogóle tam byliście - to miejsce, tak jak i Twoja relacja, zasługuje na większy rozgłos. Fotki z White Pocket, również są bardzo wartościowe.
88309 4 listopada 2019 23:02 Odpowiedz
Chętnie poczekamy na relację z tych miejsc. Florydy może jest sporo, ale kolejnych stanów jak na lekarstwo... :)
pietrucha 5 listopada 2019 10:53 Odpowiedz
Godlik napisał:PS. Długo nie wytrzymaliśmy i już po kilkunastu miesiącach wróciliśmy do USA. Tym razem od Florydy, poprzez Luizjanę, Missisipi, Tennessee, Kentucky, Indianę, do Illinois. Chyba trzeba to spisać :)Dokładnie tak, pisz! Będziemy czekać :)
bubu69 10 grudnia 2019 17:56 Odpowiedz
Bardzo fajna, przystępna relacja :), a przede wszystkim piękne zdjęcia :)!!! No i dodatkowo odwiedziliście kolejne, nowe miejsca, w których nie wszyscy byli! Czekamy na kolejną relację ze środka USA :)
godlik 10 grudnia 2019 21:09 Odpowiedz
Dziękuję.Kolejna relacja (jeszcze nie skończona) jest tutaj:viewtopic.php?p=1269742#p1269742