0
Godlik 26 października 2019 20:18
09_03.jpg



09_04.jpg



09_05.jpg



09_06.jpg



09_07.jpg



09_08.jpg



09_09.jpg



09_10.jpg



09_11.jpg



09_12.jpg



09_13.jpg



09_14.jpg



09_15.jpg



09_16.jpg



09_17.jpg



09_18.jpg



09_19.jpg



09_20.jpg



09_21.jpg



09_22.jpg



09_23.jpg

DZIEŃ 10 – moim zdaniem najlepsza atrakcja całego wyjazdu i chyba najładniejsze miejsce w Arizonie (z tych, które widzieliśmy ?)

Paria-Canyon-Vermilion Cliffs. Tak nazywa się obszar, którego część (całość to ponad 450 km kw.) mieliśmy okazję zobaczyć. I szczęście, bo to wbrew pozorom nie jest takie proste. Najsłynniejszą częścią jest North Coyotes Buttes, czyli tzw. The Wave (jeśli jeszcze nie znacie, wpiszcie sobie w google to zobaczycie o co chodzi). Żeby móc tam wjechać, trzeba dostać specjalne pozwolenie. Pozwolenia przyznawane są (uwaga!) na zasadzie loterii, na którą cztery miesiące wcześniej trzeba zapisać się przez Internet. Szansę ma 10 (tak, dziesięć) osób dziennie, bo taki jest limit (dodatkowe 10 można chyba losować jakoś na miejscu, łączny limit to 20 osób dziennie). Nam się oczywiście nie udało...

Tuż obok znajduje się South Coyotes Buttes, gdzie już nie ma loterii, ale decyduje zasada kto pierwszy, ten lepszy. Limit to 20 miejsc dziennie. Zgłoszenia przyjmowane są z 4-miesięcznym wyprzedzeniem. Więc wyglądało to tak, że 1 stycznia 2017 o godz. 17 czatowałem przed komputerem, żeby upolować 2 miejsca na kwiecień. Udało się, a ok. 17:30 miejsc na ten miesiąc już nie było.

Tym razem postanowiliśmy skorzystać z usług profesjonalistów i wykupiliśmy całodniową wycieczkę z transportem i przewodnikiem. Oprócz South Coyotes Buttes mieliśmy obejrzeć też obszar zwany White Pocket (tam już nie trzeba mieć żadnych pozwoleń).

Dzień przed zaplanowaną wycieczka odebraliśmy pozwolenie, a następnego dnia rano przyjechał po nas Ron, który okazał się bardzo sympatycznym gościem i który miał niesamowitą wiedzę na temat tego obszaru, jego historii, geologii, itd.
Do tego mieliśmy fuksa, bo nikt inny tego dnia nie wykupił tej samej wycieczki, więc byliśmy sami.
Pierwszą połowę dnia spędziliśmy w South Coyote Buttes, później nasz przewodnik wyczarował lancz w bagażniku swojego Suburbana i pojechaliśmy do White Pocket. Dużo jeżdżenia, ale też sporo łażenia.

Z perspektywy czasu stwierdzam, że to chyba najładniejsze i najbardziej niedostępne miejsce jakie widzieliśmy podczas całej wyprawy do USA. Warte było każdego wydanego dolara. I dobrze, że skorzystaliśmy z usług profesjonalistów, bo żeby tam dojechać trzeba mieć naprawdę porządną terenówkę i niezłe umiejętności, bo większość dróg to głęboki piach. Do tego dobrą orientację w terenie i jakieś urządzenie satelitarne do wzywania pomocy. Zasięgu sieci komórkowych (jak i wody) nie ma... A przypominam, że to jakieś 500km kw...

PS. Nasz przewodnik powiedział nam, że słynne 'The Wave' jest kompletnie przereklamowane (podobno to Niemcy zapewnili mu taką sławę) i to naprawdę tylko jeden niewielki kawałek gdzie powstają te piękne foty widoczne potem w necie. A tam gdzie my byliśmy (czyli część południowa), jest o wiele ciekawiej, ładniej, no i sam obszar jest większy.

10_01.JPG



10_02.JPG



10_03.JPG



10_04.JPG



10_05.JPG



10_06.JPG



10_07.JPG



10_08.JPG



10_09.JPG



10_10.JPG



10_11.JPG



10_12.JPG



10_13.JPG



10_14.JPG



10_15.JPG



10_16.JPG



10_17.JPG



10_17a.JPG



10_18.JPG



10_19.JPG



10_20.JPG



10_20.JPG



10_21.JPG



10_22.JPG



10_23.JPG



10_24.JPG



10_25.JPG



10_26.JPG



10_27.JPG




Dodaj Komentarz

Komentarze (7)

tropikey 29 października 2019 22:14 Odpowiedz
Nigdy bym się nie spodziewał, że Andy Warhol tak się dobrze zgra z Biedrą :DChoć na gondoli wyglądałoby to jeszcze lepiej.Świetna relacja! Mogę zapytać (bo albo nie ma o tym mowy, albo ślepy już całkiem jestem), w jakim miesiącu tam byliście? Wysłane z mojego CLT-L29 przy użyciu Tapatalka
godlik 29 października 2019 22:20 Odpowiedz
tropikey napisał:Nigdy bym się nie spodziewał, że Andy Warhol tak się dobrze zgra z Biedrą :DChoć na gondoli wyglądałoby to jeszcze lepiej.Świetna relacja! Mogę zapytać (bo albo nie ma o tym mowy, albo ślepy już całkiem jestem), w jakim miesiącu tam byliście? Wysłane z mojego CLT-L29 przy użyciu TapatalkaDziękuję.Kwiecień/Maj (dokładnie: 15/04 - 2/05) Wysłane z mojego SM-G930F przy użyciu Tapatalka
pietrucha 31 października 2019 00:22 Odpowiedz
Fenomenalne zdjęcia :) Super, że zeszliście w dół Canyon de Chelly, i że w ogóle tam byliście - to miejsce, tak jak i Twoja relacja, zasługuje na większy rozgłos. Fotki z White Pocket, również są bardzo wartościowe.
88309 4 listopada 2019 23:02 Odpowiedz
Chętnie poczekamy na relację z tych miejsc. Florydy może jest sporo, ale kolejnych stanów jak na lekarstwo... :)
pietrucha 5 listopada 2019 10:53 Odpowiedz
Godlik napisał:PS. Długo nie wytrzymaliśmy i już po kilkunastu miesiącach wróciliśmy do USA. Tym razem od Florydy, poprzez Luizjanę, Missisipi, Tennessee, Kentucky, Indianę, do Illinois. Chyba trzeba to spisać :)Dokładnie tak, pisz! Będziemy czekać :)
bubu69 10 grudnia 2019 17:56 Odpowiedz
Bardzo fajna, przystępna relacja :), a przede wszystkim piękne zdjęcia :)!!! No i dodatkowo odwiedziliście kolejne, nowe miejsca, w których nie wszyscy byli! Czekamy na kolejną relację ze środka USA :)
godlik 10 grudnia 2019 21:09 Odpowiedz
Dziękuję.Kolejna relacja (jeszcze nie skończona) jest tutaj:viewtopic.php?p=1269742#p1269742