Z cyklu "Codzienne życie w Ameryce" Przyjechawszy do "zupełnie nigdzie pośrodku niczego", czyli motelu przy autostradzie w pobliżu miejscowości o swojskiej nazwie DeFuniac Springs, z braku innych atrakcji na wieczór wyskoczyliśmy do Walmartu, który jak się okazuje zawsze jest pośrodku niczego, nawet jak niczego innego nie ma. I ponieważ ludzie często pytają nas czy to prawda, że w Ameryce wszystko jest większe…? Czy wszystko, to nie wiemy, ale jedzenie tak. Wielkie pudełka z płatkami śniadaniowymi (do tego pakowane podwójnie żeby się nie rozdrabniać), wielkie pojemniki z sokiem oraz butle syropu do naleśników. Lody też po co pojedynczo, lepiej cały worek. Do tego można tam kupić wszystko gotowe. Od razu w cieście, od razu z jajkiem i szynką, od razu upieczone, od razu zblendowane. Największy stres jest jednak z kupowaniem alkoholu. Żeby kupić piwo – wiadomo, trzeba mieć 21 lat. Ale! Jednak nie każdego muszą poprosić o dowód. Tylko jeśli wyglądasz na mniej niż 40! (dowód na zdjęciu poniżej). I musiałem skonfrontować swój wiek z kasjerką. Pani poprosiła o dowód… dostała prawo jazdy. - A co to? - Prawo jazdy. Z Polski - Hmmm, nigdy takiego nie widziałam... (Hmmm no nie dziwne... w DeFuniac Springs...)
A na koniec jeszcze, w dobie ochrony środowiska i płacenia za plastikowe reklamówki w Polsce, Pani zapakowała niemal każdą rzecz w oddzielną. Tu jestem pewien, niezależnie co będziemy robić u nas, Ameryka zaleje nas plastikiem, jest wszędzie i w ogromnych ilościach…
To jest ostatni post o plażach, obiecuję. Jeszcze dzień wcześniej wydawało nam się, że najpiękniej jest nad oceanem? No cóż, nie mieliśmy racji. Najpiękniej jest nad Zatoką Meksykańską. Jeśli szukacie plaż szerokich, tak że wydają się nie mieć końca, jeśli szukacie piasku delikatnego jak mąka, jeśli szukacie piasku tak białego jak... no nie wiem… Jeśli szukacie miejsc tak pięknych, że to aż nieprzyzwoite, żeby istniały. Dobra, bez przesady z tym patosem. W każdym razie pojedźcie nad Zatokę Meksykańską... Ale uwaga! Jeśli zdecydujecie się udać na dwutygodniowe wakacje nad morzem właśnie tam, proszę o kontakt, bo można się też bardzo rozczarować... Po przekroczeniu granicy z Alabamą może ziścić się również najgorszy sen o 15-piętrowym betonowym molochu rodem z riwiery tureckiej...
W międzyczasie przejechaliśmy przez kawałek Missisipi i zbliżamy się do Luizjany. W Nowym Orleanie spędzimy 3 noce.
Mokra, lepka, bagnista Luizjana. Jak to mówił nasz przewodnik - cudowne miejsce, jeśli lubi się podchodzące do domu węże, żółwie i aligatory. Rzeczywiście cudownie... Zwiedzanie zaczęliśmy od wycieczki po bagnach. Gdzieniegdzie widać jeszcze było skutki huraganu Katrina. „Atrakcją” wycieczki miały być aligatory. Owszem były, ale to lekka ściema pod turystów i moim zdaniem zwykłe męczenie zwierząt. Otóż tak je za każdym razem szprycują cukrem (podczas naszej wycieczki poszły 2 wielkie paczki pianek…), że zwierzęta jak tylko widzą łódź, same podpływają. Amerykanie nie tylko sami się fatalnie żywią, ale też uzależniają od cukru aligatory…
A same aligatory podobno wcale nie są groźne jeśli się ich nie zaczepia. I można tam nawet z nimi pływać. Tak przynajmniej twierdził nasz przewodnik, który tam mieszka od urodzenia – "if you don't mess with them, they don't mess with you". No cóż, nie sprawdzałem, ale on miał obie ręce i nogi, a mówił że pływa z nimi od dziecka ?
„Atrakcją” wycieczki miały być aligatory. Owszem były, ale to lekka ściema pod turystów i moim zdaniem zwykłe męczenie zwierząt. Otóż tak je za każdym razem szprycują cukrem (podczas naszej wycieczki poszły 2 wielkie paczki pianek…), że zwierzęta jak tylko widzą łódź, same podpływają. Amerykanie nie tylko sami się fatalnie żywią, ale też uzależniają od cukru aligatory…Hej, co to za miejsce? wygląda dużo ciekawiej niż Brazoria, do której my trafiliśmy
Czym bardziej oglądam te zdjęcia jak inne relacje z USA tymbardziej jestem napalony jak dzik na żołędzie by w końcu spełnić marzenia i tam polecieć. Czekam na dalszą część relacji z wyprawy, jak i liczę też na chociaż małe podsumowanie kosztów.
Bardzo ciekawy ten Nowy Orlean, takie zupełnie coś innego
:), oczywiście fotki świetne! Zatoka Meksykańska przepiękna, wyspa Amelia cudo! No i moczary w Luizjanie też niczego sobie
;)! Mógłbyś wrzucić czasem jakąś mapkę? Przydałaby się tak poglądowo, które miejsca dokładnie odwiedziłeś
:P. Czekam na kolejne wpisy
:)!
Ale czad
:)! Dzięki, że piszesz relację, bo odwiedzacie same ciekawe miejsca, o których rzadko ktoś pisze - od razu mam ochotę tam jechać
:). No i oczywiście cały czas świetne zdjęcia
;)! Czekam na więcej!
Halo Halo!! Czytam ponownie relację, a tu nagle koniec
:P - gdzie dalsza część? Człowiek by chciał pojechać tymi samymi śladami, ale nie wie gdzie dalej
:P. Wzywam autora do dokończenia relacji
;)
Świetna relacja. Opis zdjęcia wszystko z górnej półki
:)Bardzo lubiłem przebywać w barach bo...ludzie siedzący obok Ciebie zaczynają rozmawiać, konwersować z Tobą. Nie raz postawili alkohol
:)Miło.
Z cyklu "Codzienne życie w Ameryce"
Przyjechawszy do "zupełnie nigdzie pośrodku niczego", czyli motelu przy autostradzie w pobliżu miejscowości o swojskiej nazwie DeFuniac Springs, z braku innych atrakcji na wieczór wyskoczyliśmy do Walmartu, który jak się okazuje zawsze jest pośrodku niczego, nawet jak niczego innego nie ma.
I ponieważ ludzie często pytają nas czy to prawda, że w Ameryce wszystko jest większe…?
Czy wszystko, to nie wiemy, ale jedzenie tak. Wielkie pudełka z płatkami śniadaniowymi (do tego pakowane podwójnie żeby się nie rozdrabniać), wielkie pojemniki z sokiem oraz butle syropu do naleśników. Lody też po co pojedynczo, lepiej cały worek. Do tego można tam kupić wszystko gotowe. Od razu w cieście, od razu z jajkiem i szynką, od razu upieczone, od razu zblendowane.
Największy stres jest jednak z kupowaniem alkoholu. Żeby kupić piwo – wiadomo, trzeba mieć 21 lat. Ale! Jednak nie każdego muszą poprosić o dowód. Tylko jeśli wyglądasz na mniej niż 40! (dowód na zdjęciu poniżej). I musiałem skonfrontować swój wiek z kasjerką. Pani poprosiła o dowód… dostała prawo jazdy.
- A co to?
- Prawo jazdy. Z Polski
- Hmmm, nigdy takiego nie widziałam...
(Hmmm no nie dziwne... w DeFuniac Springs...)
A na koniec jeszcze, w dobie ochrony środowiska i płacenia za plastikowe reklamówki w Polsce, Pani zapakowała niemal każdą rzecz w oddzielną. Tu jestem pewien, niezależnie co będziemy robić u nas, Ameryka zaleje nas plastikiem, jest wszędzie i w ogromnych ilościach…
To jest ostatni post o plażach, obiecuję.
Jeszcze dzień wcześniej wydawało nam się, że najpiękniej jest nad oceanem? No cóż, nie mieliśmy racji. Najpiękniej jest nad Zatoką Meksykańską. Jeśli szukacie plaż szerokich, tak że wydają się nie mieć końca, jeśli szukacie piasku delikatnego jak mąka, jeśli szukacie piasku tak białego jak... no nie wiem… Jeśli szukacie miejsc tak pięknych, że to aż nieprzyzwoite, żeby istniały. Dobra, bez przesady z tym patosem.
W każdym razie pojedźcie nad Zatokę Meksykańską...
Ale uwaga! Jeśli zdecydujecie się udać na dwutygodniowe wakacje nad morzem właśnie tam, proszę o kontakt, bo można się też bardzo rozczarować... Po przekroczeniu granicy z Alabamą może ziścić się również najgorszy sen o 15-piętrowym betonowym molochu rodem z riwiery tureckiej...
W międzyczasie przejechaliśmy przez kawałek Missisipi i zbliżamy się do Luizjany. W Nowym Orleanie spędzimy 3 noce.
Mokra, lepka, bagnista Luizjana. Jak to mówił nasz przewodnik - cudowne miejsce, jeśli lubi się podchodzące do domu węże, żółwie i aligatory. Rzeczywiście cudownie...
Zwiedzanie zaczęliśmy od wycieczki po bagnach. Gdzieniegdzie widać jeszcze było skutki huraganu Katrina.
„Atrakcją” wycieczki miały być aligatory. Owszem były, ale to lekka ściema pod turystów i moim zdaniem zwykłe męczenie zwierząt. Otóż tak je za każdym razem szprycują cukrem (podczas naszej wycieczki poszły 2 wielkie paczki pianek…), że zwierzęta jak tylko widzą łódź, same podpływają.
Amerykanie nie tylko sami się fatalnie żywią, ale też uzależniają od cukru aligatory…
A same aligatory podobno wcale nie są groźne jeśli się ich nie zaczepia. I można tam nawet z nimi pływać. Tak przynajmniej twierdził nasz przewodnik, który tam mieszka od urodzenia – "if you don't mess with them, they don't mess with you". No cóż, nie sprawdzałem, ale on miał obie ręce i nogi, a mówił że pływa z nimi od dziecka ?